Psychiatra w grudniu popołudniu.
Od jakiegoś czasu ratuję się Tisercinem. Pół tabletki na rozpoczęcie dnia, pół, by przetrwać drugą część czuwania, kolejne pół, żeby spać.
Znów potrzebuję neuroleptyka. Niestety. Wahania emocjonalne, za którymi idą myśli skrajne, nie dają nawet funkcjonować, a co dopiero żyć.
Dziś skończyłam ostateczne nanoszenie poprawek na „Terapię u Doktorka”. Tekst zwarty i gotowy czeka na wydanie. Jeszcze tylko wypełnienie formularza dla wydawnictwa – streszczenie, opisy i inne takie.
Czytanie tego, znów obudziło dawne emocje. Przymusy autoagresji i autodestrukcji, ucisk wyobrażonej pętli na szyi. Dziwne pochody kolorów, jak kiedyś halucynacji. Lorafen – musi pomóc.
Głęboki wdech i wydech. Świeże powietrze wpada z dworu. Smak gorącej, czarnej kawy i zapach, jednej z ostatnich, wypalanej fajki.
Przecież trzeba żyć. I chce się żyć. Aż do śmierci. A czasu coraz mniej. Trzeba się zacząć spieszyć.
lubię Twój styl pisania. lubię Cię czytać
pochwalę się, ze dzisiaj dostałam kolejny 'policzek' i wpadłam w większe emocjonalne szambo 🙂
emocjonalne szambo? to bardzo niedobrze 🙁
Kradnę ostatni wers, jeśli pozwolisz? W punkt. Jak zwykle.
Nie kradnij, tylko cytuj! 😉
to miałam na myśli 🙂
Częstuj się!