Taa… nowy rok trzeba zacząć nowym kryzysem.
Cholerne łzy cisną się do oczu. Nie mam siły na nic, nie chcę nic.
Żałuję, że trzy lata temu zaczęłam leczenie. Było siedzieć w swoim bagnie i się nie wychylać. Na co mi to wszystko… ten trud, wieczna walka w wewnętrznymi demonami, stawianie czoła lękom, powstrzymywanie się od autodestrukcji i autoagresji.
Kolejny rok zaczynam brakiem wiary w sens życia, niechęcią do zmiany czegokolwiek i pragnieniem powrotu do starych nawyków.
Od wczoraj jestem bez leków. Zupełnie. Ponoć mam funkcjonować bez nich, żeby móc lepiej korzystać z terapii. Ale ja już nie chcę nic. Nic!
Chcę tylko leżeć w łóżku do śmierci i płakać z bólu – niefizycznego.
364 – nowy rok, nowy kryzys
59 Ogółem 1 Dziś
Ania ja też tak zaczęłam i znowu kryzys..Przytualam Cie????