W weekend napisałam do terapeuty. Musiałam się z nim spotkać jak najszybciej. Nie byłam już w stanie funkcjonować. Bałam się o swoje życie.
Na sesji na zmianę płacz i łamiący się głos. Całe 45 minut.
-Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałem panią w tak złym stanie. Chyba wtedy, gdy Mrówek był za granicą.
Opowiadałam o wszystkim, co przyszło mi do głowy zakrapiając to solidną dawka łez.
– A może jednak pójdzie pani do szpitala?
Nie chciałam. Nie chcę. Wytrzymam. Na pewno. Chyba…