Szczerze? Ten ból jest nie do zniesienia. Kryzys trwa już prawie dwa miesiące i nic nie przynosi ulgi. Kładę się ze łzami w oczach i w takim samym stanie się budzę.
Dwie sesje tygodniowo. Każda taka sama. Siadam nieruchoma. Ale gdy tylko wypowiem pierwsze słowa, lecą łzy. Dużo łez. Opowiadam, mówię o tym bólu. Kilka godzin po terapii czuję ulgę, ale potem wszystko wraca za zdwojoną siłą.
Mam poczucie, za nikt w ten ból nie wierzy. Ot, coś sobie wymyśliła, taki ma kaprys, gdyby chciała, czułaby się dobrze. Gówno prawda. Czuję się sama. Całkowicie sama. Tylko ból na zmianę z pustką nią odstępują mnie na krok.
Mam dość. Nie mam sił. Śpię po kilkanaście godzin na dobę i ciągle mi mało. Chcę się zapaść. Rozpaść na kawałki. Tak, by nikt nie był w stanie pozbierać mnie w całość.
531 – czy to kiedyś minie?
110 Ogółem 1 Dziś
Dziękuję Wam.
Droga Aniu doskonale to rozumiem. Nie raz mam sytuacje, kiedy sądzę, ze jest wszystko w porządku i już będzie lepiej. I nagle bomba atomowa i zalanie…
Ale trzymam się tego, że dostajemy to co jesteśmy w stanie przejść. Choć nasza walka jest bardzo trudna i bardzo nierówna…
Również trzymam kciuki, wiem, co czujesz, i wierzę Ci.. nie słuchaj innych, nie wiedzą, co czujesz…trzymaj z tymi, którzy cię wspierają…
Również planuje napisać książkę… Ja mam mega połączenie ChAD i borderline.. okropna kombinacja, 3 lata wycięte z życia, dobieranie leków, straszne akcje… Długa historia… Również życie na włosku…
Trzymam kciuki za książkę. To doskonała forma autoterapii.
Przykro mi Ania, minie.Zawsze mija , raz szybciej raz wolniej.Trzymaj się kochana, doskonale Cię rozumiem.