Po pracy wypiłam piwo i wybrałam się na cmentarz. Siedzę przy rodzinnych grobach. Hipnotyzuje mnie mdłe światło zniczy. Cisza. Ciemność.
Trzy-cztery lata temu przechodziłam tu pić tanie wino. Myśleć o śmierci. Wtedy często słyszałam, że babcia z ciocią wołają mnie do siebie, a ich groby falują zapraszająco. Piłam więcej i więcej. By uciszyć tę głosy. Ale były coraz głośniejsze. Czułam, że to tu jest moje miejsce. W końcu wiele razy prawie wyprawiam się na tamten świat.
Czy ktoś by mnie opłakiwał? Rodzina – z pewnością. Reszta? A któż jeszcze wiedział o moim istnieniu?
A dziś?
Co bym po sobie zostawiła? Tysiąc zapisanych kartek?
W okolicach pierwszego listopada zawsze nachodzi mnie melancholia. Przecież tyle razy mogło mnie już tu nie być. To mnie zapalaliby znicze. Na myśl o mnie skraplałyby się łzy w oczach rodziny.
Póki co, żyję. Ale nad grobami bliskich znów słyszę ten szept:
– Chodź do nas. To tu jest twoje miejsce…
679 – cmentarz
189 Ogółem 3 Dziś
Oni poczekają ????
wiem…
Twoje miejsce jest przy biurku by pisać, więc bez takich ????????????
Nie mam weny 🙁
wena przyjdzie. musi odejść na chwile, by można było na nowo cieszyć się z jej powrotu
Może…
Nie można być produktywnym każdego dnia, po prostu sie nie da. Pozwól sobie na to. Na wszystko trzeba czasu i na życie i na pisanie. Dlatego trzeba żyć.
Niby wiem, ale to trudne…