Ten tydzień przyniósł tyle emocjonalnego bólu, że ten nieopatrznie zmienił się w cierpienie. Cierpienie tak niewyobrażalne w swym ogromnie, że chciałam zakończyć swoje życie. Zdecydowanie, definitywnie i tym momencie. Byle tylko przestać czuć.
Ale milczałam. Milczałam z rozmysłem. Nie chciałam bowiem obrzygiwać Was tą udręką.
Cierpienie odeszło tak nagle, jak przyszło. Ale pozostawiło po sobie pustkę nie do zapełnienia. Jestem jak wyschnięta studnia, o której ściany obija się rzucony kamień. Tępe echo wypełnia przestrzeń, by po chwili zamilknąć na wieki.
Znów straciłam serce do pisania. Choć siedzę nad zeszytem i co jakiś czas wypluwam pojedyncze zdanie. Ale to nie to, to nie moje ukochane pisanie.
Do poczytania w lepszym czasie.
Wierzę.