Siedziałam na dworze, pod ulubionym drzewkiem okolicznych dresów, popijając piwko. Niby wiedziałam, że naruszenie ich terytorium może się źle skończyć, ale w okolicy nikogo nie było. Nagle, z piskiem opon, zatrzymała się przede mną rozklekotana fura. Wyskoczyło z niej dwóch wściekłych drechów z pianą na ustach. W mgnieniu oka wyciągnęli z kieszeni skalpele i rzucili się na mnie. Jeden z nich przyparł mnie do drzewa, a drugi próbował dźgnąć w stopę. Jakoś się wywinęłam. Jednemu wyrwałam skalpel. Drugi, widząc to, rzucił się do ucieczki. Długo się nie zastanawiając poderżnęłam mu gardło. Żeby mieć pewność, że nie przeżyje, cięłam raz za … Czytaj dalej
Miesięczne archiwum: Listopad 2015
98 – sznyty
– Zakryj tę rękę, bo mi się rzygać chce! Nie wstyd ci? – Nie. – Dorosła kobieta, a zachowuje się jak głupia gówniara. Tną się małolaty, a nie dorośli ludzie. – Weź przestań. – Przecież te blizny wyglądają okropnie. – To skaryfikacje. – Takie paskudne sznyty? – powiedział lekceważąco. – Tak. – To następnym razem narysuj sobie wzorek na skórze i go wytnij. A nie takie sznyty… – A weź się goń!
97 – w swoim świecie
96 – do przodu
95 – druga część „Młodego boga”
Na wakacjach, gdy Mrówek był za granicą, całymi dniami siedziałam i pisałam. Dziś otworzyłam plik i co się okazało? Napisałam jedną trzecią książki! A myślałam, że tylko zaczęłam. Oczywiście to pierwsza, wstępna wersja. To, co już jest, wymaga jeszcze dużo pracy. Jednak jestem dużo dalej niż zakładałam. A teraz? Oddaję się tej mojej ulubionej czynności. Twórczości witaj!
94 – przypływ
93 – „Teofil”
Kochani, zebrałam się w sobie i dokończyłam e-booka. „Teofila” udostępniam w pełnej wersji za darmo. Zapraszam do pobierania: » Pobierz « Taka mała wskazówka dotycząca czytania: jąkanie Teofila czytajcie jak normalne wyrazy, bez jąkania. To napisana prostym językiem, lekka historyjka z przymrużeniem oka. Ma służyć jedynie rozrywce.
92 – „Julka. Wspomnienia psychiatry”
91 – niech go ktoś uciszy!
Nie ma to jak mieszkać pod studentem akademii muzycznej, który przed sesją od bladego świtu katuje akordeon. – Jeszcze żeby ładnie grał. A to są jakieś melodie z dupy! Podpisuję się pod zdaniem Mrówka. Poprzednio też mieliśmy przyjemność mieszkać pod reprezentantami tej uczelni. Tam było ich kilkoro. Trąbka, skrzypce, jakiś kontrabas. Ale koncerty dawali przednie. Nie tak jak ten. Nawiedzony muzyk.