Ostatnio głównie czułam. Targały mną, jak zwykle, skrajne emocje. Ale tak dłużej być nie może. Muszę zacząć myśleć. Kierować się racjonalnymi decyzjami, a nie płynąć bezwolnie na fali odczuć.
Gdzieś kiedyś uslyszalam o teorii, że terapia zaczyna tak naprawdę działać po jej zakończeniu. Dobrze byłoby wypróbować tę teorię w praktyce. Skorzystać z tego, czego nauczył mnie pan M., zamiast sabotować wszystko i być pokrzywdzonym, obrażonym na świat, dzieckiem.
Przecież to na pewno nie jest tak, że te sześć lat poszło się jebać. Że bez terapeuty nie jestem w stanie dać sobie rady. Czy naprawdę nie umiem o siebie zadbać, czy tak sobie tylko wmawiam?
Coś przecież musiało we mnie zostać z tych sesji. Z setek godzin rozmów i korektywnego doświadczania bliskości. Tylko teraz czas wziąć głęboki wdech, uspokoić emocje i zacząć żyć jak dorosły człowiek.
Zawarłam ze sobą pakt o nieagresji. I pragnę się go trzymać.
tak trzymaj,
bardzo i ja trzymam;
zapisz sobie ten przełom, wrzuć na żółtą kartkę, by zawsze mieć się czego łapać kiedy ziemia spod nóg Ci odlatuje;
znajome z bpd, doceniały te żółte kartki ratunkowe, własnoręcznie pisane;
ja czekam jeszcze na coś 🙂 od dawna 🙂 czekam na Twoją pierwszą pogodną książkę, która będzie Cię umacniała w nowy sposób 🙂
Dzieki i trzymam kciuki też za Ciebie.
Super Anka!
Ja na swojej pierwszej terapi nauczyłem się rzeczy, którą pamiętam do dziś – że prędzej czy później spotka mnie odrzucenie. To pewne jak amen w pacierzu, jak podatki, jak wschód i zachód słońca. Jest najzwyczajniej w świecie nieuniknione.
Mam nadzieję, że rozstanie z Panem M. będzie dla Ciebie rozwijającym i (mimo wszystko) budującym doświadczeniem.
Trzymam za Ciebie kciuki!
Dziękuję 🙂
Brawo! Dasz radę! Na pewno to doświadczenie jest w Tobie. Trzymam kciuki!
Dziękuję 🙂