Zbieram się od naprawdę długiego czasu, żeby coś napisać. Ale wiecznie nie mam kiedy. I okazało się, że nie zaglądałam tu od początku grudnia. Kiedyś taka sytuacja nie miałaby miejsca. Ale teraz? Szczerze? Żyję prawdziwmym życiem, a codzienność nie dostarcza mi tak intensywnego bólu, żebym musiała pisaniem redukować poziom napięcia czy cierpienia.
Jedyne, na co narzekam, to kompletny brak wolnego czasu.
Dużo pracuję zawodowo. Oprócz tego uczestniczę w kursie na doradcę ds. zdrowienia. Jestem już po dwóch zjazdach. Poza tym przygotowuję się do założenia fundacji, co jest, jak na razie, dość karkołomne. Ilość spraw do załatwienia, dokumentów, sprawozdań i innych tego typu kwestii mnie przeraża. Ale cóż, nie poddaję się i w końcu dopnę swego!
Pracuję też nad dużym projektem, o którym wspominałam, choć jeszcze nie podam żadnych szczegółów. Udaje mi się zaangażować w niego coraz więcej osób i mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli.
Także, chciałabym podkreślić, brak informacji ode mnie, to dobra informacja. Oznacza bowiem, że zaangażowanie realnym życiem pochłania mnie bez reszty.
Trzymajcie się i nie dajcie się!