18 – oszukana?

Pierwszego bloga założyłam w okolicach osiemnastki. Internetowe dzienniki towarzyszyły mi blisko siedemnaście lat. A od zakończenia terapii? Sami widzicie, że ten blog praktycznie umarł. Pewnie powinnam się z tego cieszyć. Bo w końcu zaczęłam żyć prawdziwym życiem, zamiast uciekać w swój świat. Ale jakoś nie potrafię. Bowiem wraz z zaprzestaniem dodawania wpisów, umarło we mnie coś jeszcze – potrzeba pisania w ogóle.

Szczerze? Z całą sympatią i szacunkiem dla pana M., zaufaniem do jego profesjonalizmu i co tam jeszcze, czuję się oszukana przez niego w jednym względzie. Zapewniał mnie, że terapia nie odbierze mi tego, co jest dla mnie ważne i dobre. Ale coraz częściej widzę, że odebrała mi to, co było dla mnie najcenniejsze – pisanie. Nie potrafię już pisać. A, co gorsza, bo przecież miewałam częste i nawet bardzo długie okresy braku weny, przestałam odczuwać potrzebę tworzenia. Nie chcę, nie potrafię się z tym pogodzić. I tu nie chodzi tylko o książki, ale nawet o dodanie głupiego wpisu na blogu. Straciłam coś, z czym się identyfikowałam, coś, co kochałam, coś co było dla mnie najważniejsze. A może tak sobie tylko wmawiałam?

Pogubiłam się. W swoich myślach, emocjach, celach, priorytetach.

Czasem zdarza mi się przez chwilę żałować, że ukończyłam terapię. Myślę wtedy, że kiedyś było łatwiej. Cierpienie, chęć śmierci, autoagresja, autodestrukcja, potem chwila wytchnienia i znów od nowa. To wszystko było takie przewidywalne. Zawsze istniało wyjście awaryjne – pasek i klamka. Teraz nie podniosłabym na siebie ręki. Nie ma takiej opcji. Nie dlatego, że tak sobie postanowiłam. Po prostu to przestało do mnie pasować. To już nie jestem ja. Cokolwiek by się nie działo – trzeba stawić temu czoła, a nie uciekać. I właśnie czasem wkurzam się o to. Mózg jest leniem i szuka najprostszych rozwiązań. A że przez dwie dekady właśnie taki był mój sposób myślenia, czasem przypomina mi się, jak sobie radziłam (a raczej nie radziłam) z problemami.

Nie zrozumcie mnie źle, nie żałuję terapii, leczenia. Nie żałuję tej drogi ani tego, gdzie mnie ona zaprowadziła. Ale twórczość…

Podziel się!